i poświęcił część ogrodu, by wznieść obszerną pracownię. Nowy budynek stanął z cegły; na parterze było laboratoryum a na pierwszem piętrze pokoje mieszkalne. Małgorzata niedługo się cieszyła polepszeniem bytu i dogodnością nowego domu. Zachorowała na tyfus i w tydzień umarła, mając lat trzydzieści pięć. Wilhelm pozostał wdowcem, mając lat trzydzieści osiem, i z trzema synami, z których najstarszy, Tomasz, miał lat czternaście. Nawet po paru latach wdowieństwa myśl powtórnego ożenienia się wydawała się Wilhelmowi zdrożnością. Jakżeż miał psuć istniejącą harmonię serc wprowadzeniem obcej kobiety do tego kochającego się rodzinnego kółka?... Wyrzekł się więc myśli ponownego małżeństwa, oddał się cały pracy, szukając w niej zapomnienia o zmysłach i porywach ku pełniejszemu życiu.
Babka zarządzała bezpodzielnie domem i bezpodzielnie wywierała wpływ na wnuków, którzy posiadali w niej niezrównaną wychowawczynię i kierowniczkę, wyrosłą w szkole ubóstwa, pracy i godności osobistej.
Zaledwie minęły dwa lata w tych nowych warunkach życia Wilhelma i jego rodziny, gdy domowe kółko powięszyło się przybyciem Maryi Couturier, córki zmarłego przyjaciela Wilhelma. Ów Couturier był wynalazcą, rodzajem genialnego waryata, który stracił znaczny majątek, wprowadzając w wykonanie najdziwaczniejsze i rozliczne swoje pomysły. Żona jego, niezmiernie
Strona:PL Zola - Paryż. T. 1.djvu/261
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.