Strona:PL Zola - Płodność.djvu/958

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pod wpływem buntu wewnętrznego, urazy gorzkiej i wrogiego dlań usposobienia.
— Przyszedłeś, rozumiem to... Tylko to tak bolesne, co ja tu mogę poradzić? Po tylu latach rozdziału ludzie nie znają się, nie mają sobie nic do powiedzenia.. A zresztą widzisz, że i ja nie jestem bogata.
Aleksander bystrem spojrzeniem obiegł powtórnie pokój dokoła.
— Widzę to dobrze... A ojciec mój? czy nie mogłabyś pani powiedzieć mi jego nazwiska?
Ją przyjęło gwałtowne wzruszenie, pobladła jeszcze mocniej, on zaś ciągnął dalej:
— Bo jeśliby ojciec mój miał grosze, umiałbym go już zmusić, żeby się niemi ze mną podzielił. Nie wyrzuca się przecież tak dzieci na rozstajne drogi.
Nagle przed jej oczyma stanęła przeszłość: Beauchêne, fabryka, ojciec Moineaud, który ją niedawno opuścił chory, zniedołężniały, pozostawiając w niej syna Wiktora. I poczuła nieufność instynktowną na myśl, że jeśli wyda mu nazwisko Beauchêne’a, kto wie, czy całe jej spokojne dotychczasowe życie nie zostanie zakłóconem okropnemi komplikacjami, jakieby ztąd wyniknąć mogły. I obawa przed tym podejrzanym wyrostkiem, który zdał się przesiąkły próżniactwem i rozpustą, natchnęła ją w tej chwili.
— Twój ojciec umarł już oddawna.