Strona:PL Zola - Płodność.djvu/820

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mówić nic innego, skoro państwu chodziło o dowiedzenie się prawdy.
Obstawała wciąż przy swojem, widząc, jaką tem sprawia przykrość tej pani. A szczególnej ona doznawała boleści, każdy z takich zarzutów był dla niej ciosem w samo serce, jak gdyby dziecko jej męża, odkąd sama była już bezpłodną, stało się potrosze własnem jej ciałem!
Wreszcie znagliła do milczenia stręczycielkę.
— Dziękuję. Dziecka tego niema już w Rougemont, to wszystko, czego chcieliśmy się dowiedzieć!
Wówczas La Couteau zwróciła się do Mateusza, czując się w obowiązku oddania mu czegoś za jego pieniądze.
— Wdałam się także w rozmowę z tym drugim uczniem, synem angielki, Ryszardem, przypomina pan sobie, tym dużym wyrostkiem rudym, o którym panu już mówiłam. Otóż to jeden jeszcze, za którego nie dałabym i trzech groszy. Ale i on nic nie wie dokąd zemknął jego towarzysz... Żandarmi przypuszczali, że Aleksander jest w Paryżu.
Z kolei Mateusz podziękował jej, wsunął jej w rękę banknot pięćdziesięciofrankowy, co sprawiło, że umilkła, uśmiechnęła się rozkosznie, stała się obleśną i dyskretną jak grób, wedle ulubionego jej wyrażenia. A ponieważ weszły właśnie trzy mamki, z kuchni zaś rozlegał się głos pana Broquette, myjącego zajadle szczotką