Strona:PL Zola - Płodność.djvu/816

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Konstancja, przyzwała do siebie i przyparła tak pytaniami, że musiał jej zdać sprawę z wszystkiego, co zrobił, jak daleko zaszło prowadzone przezeń śledztwo. Potem, skoro się dowiedziała o schadzce, umówionej z La Couteau, na środę przyszłego tygodnia, rzekła stanowczym swym głosem:
— Przyjdź po mnie, kuzynie, chciałabym sama rozpytać tę kobietę... Potrzebna mi jest koniecznie pewność.
Na ulicy Roquépine kantor Broquettów po latach piętnastu pozostał zupełnie takim samym, z tą jedynie różnicą, że zmarłą panią Broquette zastąpiła w nim jej córka Herminia. Z początku bardzo dawał się czuć ubytek nagły tej jasnowłosej damy, tak pełnej godności, nadającej powagę i będącej poniekąd szyldem zdobiącym, oraz rękojmią moralności i solidności instytucyi. Ale okazało się, że i Herminia, cała napchana powieściami długa jak tyka, bezkrwista, przechadzająca się z miną zwiędłej dziewiczości pośród tych rozlewających się strumieni mleka, umiała reprezentować dystyngowanie zakład, co schlebiało klienteli. Acz przeszła już trzydziestkę, nie wyszła zamąż, wolna od wszelkich pragnień i żądz, rzekłbyś zniechęcona do małżeństwa widokiem wszystkich tych dziewcząt z nabrzmiałą piersią, z krzyczącemi niemowlętami na ręku. W gruncie rzeczy, po cichu, ojciec jej pan Broquette, mimo sześćdziesięciu pięciu lat minionych