Strona:PL Zola - Płodność.djvu/694

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jej robotę. Potem na trotuarze już na dole, rzekła:
— Dziękuję panu, panie Froment, powrócę już teraz pieszo do domu... Jakież to okropne! Czyż nie mówiłam panu, że dla nas rajem będzie ten spokojny pokoik, o który obiecałeś nam pan się postarać.
W fabryce Mateusz, który wprost udał się do warsztatów, nie mógł otrzymać żadnych objaśnień co do swej młockarni, zamówonej już przed kilku miesiącami. Powiedziano mu, że ponieważ syn szefa, pan Maurycy wyszedł za interesami, nikt nie mógł mu pod tym względem powiedzieć nic pewnego, tem więcej, że szef od tygodnia blizko nie pokazał się był w fabryce. Nakoniec dowiedział się, że ten ostatni, powróciwszy przed chwilą z podróży, musi niezawodnie obecnie znajdować się z panią na górze. Postanowił przeto zajść do Beauchênów, nietyle ze względu na młockarnię co dla załatwienia sprawy, która leżała mu na sercu, sprawy przyjęcia do fabryki jednego ze swych bliźniąt, Błażeja.
Wyrosły już chłopiec, dziewiętnastoletni, nazajutrz niemal po wyjściu z liceum zamierzał się żenić z młodą panienką bez żadnego majątku, Karoliną Desvignes, na skutek miłości, powstałej jeszcze w dzieciństwie. Rodzice rozrzewnieni, nie chcieli doprowadzać go do rozpaczy, odnajdując w nim ową boską nieopatrzność własnej młodości. Ale by go ożenić zaraz, trzeba było