Strona:PL Zola - Płodność.djvu/678

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

by ich później zaniechać. Gdy wreszcie ustąpiła, schwyciła się sama w zastawione sidła, egoizm jej został przełamany pod wpływem uczuć litości i nadziei, które zalewały wezbraną falą jej serce. Maleńkie biedactwo nie ważyło wiele, tak wątłe i blade było pierwszego dnia, gdy je karmić poczęła. Od tej chwili codziennie rano ważono dziecko i zawieszono w nogach łóżka na ścianie graficzną tabelę z linią, wyobrażającą wachanie się wagi. Z początku mało się tem interesowała, rzucając tylko niekiedy obojętne spojrzenie. Ale w miarę, jak się linia wznosiła, mówiąc wyraźnie jak bardzo dziecko zyskiwało, poczęła ją śledzić ze wzrastającem zainteresowaniem. Nagle, wskutek małej niedyspozycyi, waga spadła; od tego dnia wyczekiwała chwili ważenia z niecierpliwością, rzucała się natychmiast na zapisany świstek, aby się przekonać, czy linia znów się wznosi a gdy zaczęła się stale wznosić, śmiała się z radości. Zapalała się do tej nikłej i drobnej linii, która się wciąż wznosiła która mówiła jej, że dziecko jej uratowane, że całą swą wagę, całą siłę z niej brało, z jej mleka, z jej ciała, z jej krwi. Dopełniała tym sposobem jego narodzin na świat, rozbudzone nareszcie macierzyństwo zakwitało u niej kwiatem miłości.
— Jeżeli pani chcesz go zabić — powtarzał Mateusz — to oderwij go tylko od piersi. Ale patrz, z jakiem skupieniem ssie to ukochane maleństwo!