dane panu rendez-vous i patrz pan, ze wszystkiem o panu zapomniałam, tak silnie opanował mnie kaznodzieja, ale to zupełnie, zupełnie! tak, że nic ze mnie nie pozostało.
Na samą myśl omdlewała jeszcze i oczy jej się ćmiły. Mimo to, szanowny ojciec wydał jej się nie dość gorący, nazbyt wchodzący w kompromis z nowożytnemi ideami, dlatego, że przypuszczać się zdawał możliwość pogodzenia religii z nauką.
Boutan przerwał jej z uśmiechem.
— Czy bóle newralgiczne, na które pani cierpi powróciły?
— O nie, nie! nie jestem chorą!... To nie dla siebie fatygowałam pana doktora, lecz dla Łucyi, która naprawdę mnie niepokoi. Zupełnie już nie rozumiem tego dziecka. Wyobraź sobie pan, że dziś rano nie chciała wstać z łóżka! Gdy mi o tem powiedziano, poszłam do niej; z początku nie odpowiadała mi wcale, odwróciwszy się do ściany. Potem na wszystkie moje pytania, powtarzała wciąż jedno i to samo dziesięć i dwadzieścia razy bez żadnych objaśnień, że chce wstąpić do klasztoru, miała przytem twarz bladą jak chusta i oczy w słup... I cóż pan sądzisz o tym nowym napadzie?
— Ale — rzekł doktór — czy nic się nie zdarzyło dzisiejszej nocy, lub wczoraj wieczorem;
— O ile wiem, nic, ani w nocy, ani wczoraj wieczorem. Wieczór przeszedł bardzo spokojnie,
Strona:PL Zola - Płodność.djvu/636
Wygląd
Ta strona została skorygowana.