Strona:PL Zola - Płodność.djvu/611

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czyste kwiaty powszechnego żalu, wywołanego śmiercią młodości, niewinności i takiego piękna! Zwolna Morange chwiał się, ustępował słabości serca a słowo „mordercy“, które powtarzał wciąż z uporem maniaka, wracało w coraz to dłuższych przerwach, stawało się coraz rzadsze i konało w jękliwem, zduszonem łzami łkaniu. Córka jego miałaby być wleczona przed sąd, jej ciało otwarte i wystawione na widok publiczny z tą obrzydłą zmazą, dzienniki opowiadałyby zbrodnię, wytykałyby ohydę tej jamy, w której on ją odnalazł, nie, przenigdy! on nie mógł tego chcieć, ta kobieta miała racyę. Niemożność pomszczenia jej, przygniotła i złamała go zupełnie, czuł się jak gdyby obity, bolały go wszystkie członki, głowę miał pustą, zmrożone serce, które ledwo kołatało. Zdziecinniały, składał ręce i prosił jak mały lękliwy chłopczyk, jąkając płaczliwie z wielkim strachem i rezygnacją biednej słabej istoty, która błaga litości nad swojem cierpieniem.
— Nikomu krzywdy nie uczynię, nikomu, ale nie dręczcie mnie... Pokażcie mi ją tylko, chcę ją widzieć.
Zwyciężywszy nareszcie, Serafina chciała powstać z siedzenia, Mateusz musiał jej przy tem pomódz, tak znękaną, wycieńczoną i zgnębioną była sama. Pot kroplisty występował na jej twarz i musiała przez chwilę opierać się na ramieniu, które jej podał Mateusz; potem, podno-