Strona:PL Zola - Płodność.djvu/392

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sami... Twarz jej spochmurniała i rzekła jękliwie:
— Ach, mój Boże, mój Boże! pani znów chce mnie męczyć...
Zasłoniła oczy rękami, jakby nie chcąc nic widzieć.
— To mój obowiązek — rzekła akuszerka do Mateusza — zniżając głos i pozostawiając młodej matce czas do namysłu. Jest nam zalecone, by wszelkich użyć sposobów, w celu skłonienia matek, by nie porzucały swoich dzieci, zwłaszcza, gdy są w tem położeniu, jak ona... Zdarza się, że można je ku temu nakłonić, jeżeli zaczną same karmić... A pan rozumie, że wtedy i przyszłość dziecka jest uchroniona od zguby i matka zabezpieczona od smutnego losu, jaki jej zagraża... Zatem, chociaż z góry nam zapowiadają, że chcą porzucić dziecko, pozostawiamy je przy nich jak można najdłużej, karmiąc cmoczkiem i wyczekując rozbudzenia się, uczuć macierzyńskich, które często zjawiają się, wywołane widokiem niemowlęcia... A dziewięć razy na dziesięć uczucie macierzyńskie zwycięża, jeżeli matka zdecyduje się dać piersi maleństwu... Oto dlaczego widzi pan jej dziecko jeszcze przy jej łóżku...
Mateusz czuł się wzruszony i zbliżywszy się do Noriny wciąż leżącej z głową ukrytą w poduszkach, z twarzą zasłoniętą włosami i rękami, przemówił do niej:
— Słuchaj, przecież nie jesteś bez serca...