Strona:PL Zola - Płodność.djvu/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ny ciężko pracujące na kawałek chleba, ale i bogate panie, otoczone względami świata, w którym żyją, kobiety uważane za najszanowniejsze, najszczęśliwsze. Wszystkie! wszystkie! niechaj pan wie, że wszystkie gotowe są dopuścić się najgorszych ostateczności, trują się, przyjmując byle jakie lekarstwa, spadają ze schodów w nadziei, że ulegną potłuczeniu, mogącemu mieć pożądany skutek a jeżeli następuje poronienie lub połóg, odbywają to skrycie, w samotności, by zniszczyć płód, by udusić dziecko, lub porzucić je w bramie jakiego domu. Więc cóż czynić wobec tak okropnego położenia tych kobiet?... Czyż pan nie znajduje, że i tak zbyt wiele gnije noworodków w rynsztokowych ściekach, w ustępach?... A gdyby akuszerki odmawiały swej pomocy, liczba tych małych trupów, natychmiastby się zdwoiła! Zatem naszą działalność nie należy potępiać z taką bezwzględnością! Bo już pomijając litość, jaka nami najczęściej kieruje, jesteśmy hamulcem źle uorganizowanego społeczeństwa, popychającego do zbrodni i z narażaniem samych siebie, powstrzymujemy mnóstwo dramatów... Wobec człowieka inteligentnego jak pan, nie ukrywam tych moich poglądów i pobudek, które mnie zniewalają do zadośćuczynienia prośbom wielu nieszczęśliwych kobiet... Tajemną działalność nas, akuszerek, można podzielić na trzy stopnie: urządzać się tak, by matka powiła nieżywe dziecko, co uważam za fakt dozwolony, bo prze-