Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

poufalszymi jak byli zawsze, wówczas już byli dla siebie dobrymi tylko kolegami. A jeśli kiedy kto ze służby widział ich zbyt jakoś zbliżonych do siebie, w uścisku gdzieś we drzwiach, nie dziwił się temu bynajmniej znając zdawna figle i żarty pani z synem pana.
Ta swoboda zupełna, ta bezkarność rozzuchwalała ich jeszcze bardziej. Jeśli nocą zasuwali u drzwi zasuwki, we dnie za to całowali się po wszystkich pokojach pałacu. Wymyślali sobie tysiące gier rozmaitych w dnie słoty. Ale największą przyjemnością zawsze dla Renaty było kazać napalić okropnie na kominku i usadowić się wygodnie przed ogniem. Tej zimy posiadała całą moc najwykwintniejszej, zbytkownej bielizny. Nosiła koszule i peniuary szalonej ceny, których batyst i koronkowe wstawki zaledwie ją okrywały białym mgły obłoczkiem. I w czerwonym blasku ogniska siadała nieomal naga z różowem ciałem i różowemi od ognia koronkami, z ciałem skąpanem w płomieniach po przez cienki materyał ubrania. Maksym skurczony siedział u nóg jej, całował kolana ani czując bielizny, która miała w sobie ciepło i barwę pięknego ciała. Dzień kończył się, wpadał zmrokiem tylko do pokoju z szarego jedwabiu a Celestyna kręciła się po za nimi spokojnym, cichym swym krokiem. Stała się ich wspólniczką, oczywiście. Pewnego ranka, kiedy za długo pozostali w łóżku, zastała ich tam i zachowała obojętność służącej, w której żyłach płynie krew lodowata. Nie żenowali się też jej od-