Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

banknoty a potem znów całemi tygodniami pozostawiał ją bez grosza. Teraz, kiedy w samej rzeczy w poważnych ciągle był kłopotach, mówił wciąż o tem, jakim to ciężarem jest utrzymanie domu, obchodził się z nią jak z wierzycielem, wobec którego nie chce się przyznać do ruiny a którego odprawia się najróżnorodniejszemi wymyślonemi historyjkami. Ona zaledwie słuchała tego, co jej mówił, podpisywała wszystko co chciał; żałowała jedynie tylko, że nie może podpisywać więcej.
Miał już jednak weksli jej na dwakroć sto tysięcy franków, które kosztowały go ogółem zaledwie sto dziesięć tysięcy. Kazawszy je przepisać panu Larsonneau, na którego imię były wystawione, puszczał w obieg weksle te ostrożnie, licząc na to że mu posłużą za broń w chwili stanowczej. Żadną miarą nie mógłby był przepchnąć do końca tej straszliwej zimy, pożyczać na lichwę żonie i utrzymywać dom na szalonej stopie, gdyby nie sprzedaż gruntu przy bulwarze Malesherbes, który panowie Mignon i Charrier wypłacili mu gotówką, strącając sobie coprawda za to dyskonto potworne.
Zima ta dla Renaty była jednem długiem pasmem uciech. Jedynem cierpieniem był brak pieniędzy. Maksym kosztował ją bardzo wiele; obchodził się z nią zawsze jak z „mateczką“, pozwalając jej płacić wszędzie. Ale ta ukrywana nędza była dla niej jedną więcej rozkoszą. Wysilała się, łamała sobie głowę, aby tylko „drogiemu jej dziecku“ nie zbywało na niczem; a skoro skłoniła tylko męża do wyszukania