Strona:PL Zola - Odprawa.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Och. twoich sukien — mruknął z niedobrze ukrytym złym humorem — mam ich aż po same oczy...
Ale sam musiał się rozśmiać z tego, co powiedział i zwolna ożywił się nieco. Opowiedziała mu, z jakim strachem przechodziła park Monceau. I z kolei znów wyznała mu inną swą zachciankę: dałaby Bóg wie co za to, żeby módz w nocy zrobić wycieczkę po jeziorze łódką, którą widać było z jej okien. On zauważył, że się robi elegijną. Dorożka toczyła się ciągle, ciemności jednako wciąż były gęste, pochylili się ku sobie, aby lepiej rozumieć się w turkocie kół, dotykając się wzajem nieraz giestem, czując jedno ciepły oddech drugiego, ilekroć zbytnio zbliżyły się twarze. I w odstępach równych cygaro Maksyma błyskało mocniej, plamą czerwoną znacząc ciemności i rzucając słaby odblask różowy na twarz Renaty. Zachwycającą była widziana w tym przelotnym blasku; tak piękną, że to aż uderzyło młodego jej towarzysza.
— Och, och! — rzekł — coś bardzo dziś jesteśmy ładni, mateczko... Przypatrzmyż się trochę.
Zbliżył cygaro, pociągnął śpiesznie kilka razy.
Renata w swym kąciku nagle została oświetlona światłem gorącem, dyszącem, zda się. Podniosła nieco swój kapturek. Głowa jej odkryta, zasypana deszczem drobnych loczków, przewiązana tylko poprostu niebieską wstążką, podobną była do główki istnego ulicznika, ponad wielką bluzą