Od ośmnastu miesięcy jak Nantas był ministrem finansów, zabijał się poprostu ogromem nadludzkiej pracy. Nazajutrz po gwałtownej scenie, jaka się rozegrała w jego gabinecie, miał dłuższą rozmowę z baronem Danvilliers; w rezultacie Flawia zgodziła się powrócić, w myśl rady ojca, do siedziby małżeńskiej, małżonkowie wszakże nie odzywali się do siebie obecnie ani jednem słowem, po za komedyą sobotnich przyjęć, jaką musieli odgrywać wobec świata. Nantas postanowił również nie opuszczać pałacu. Co wieczór wzywał do siebie sekretarzy i u siebie wydawał zlecenia.
W tej epoce swego życia dokonał dzieł największych. Głos jakiś podszeptywał mu rzeczy wielkie i płodne. Kiedy przechodził przez tłum, rozlegały się dookoła szepty podziwu i sympatyi. On jednak pozostawał na pochwały nieczułym. Rzekłbyś: pracował bez żadnej nadziei nagrodyi z jedyną myślą dokonania jak największej ilośc, dzieł trudnych, dla samego borykania się z niemożliwością. Za każdym razem, kiedy się wzniósł o szczebel wyżej, spoglądał badawczo w twarz Flawii. Dała-li się nakoniec poruszyć?... Czy przebaczyła mu wreszcie infamię z przed lat wielu i czy widzi już teraz sam tylko rozkwit jego inteligencyi?... Atoli ciągle jeszcze nie znajdywał śladu oczekiwanego wzruszenia na niemem obliczu żony
Strona:PL Zola - Nantas.djvu/42
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
IV.