Strona:PL Zola - Nantas.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skie targi; w jego mocy było wstrzymywać lub przyspieszać wojny przez poparcie lub uniemożliwienie pożyczki, o którą się doń zwracano; nawet budżet Francyi znajdował się w jego rękach. Był to tryumf zupełny, indywidualność jego, nad wszelką miarę rozrosła, stała się punktem środkowym, dokoła którego krążył świat. Tymczasem nie kosztował on wcale rozkoszy tego tryumfu, jak sobie ją był obiecywał. Czuł się znużonym, z umysłem czułym zresztą na szelest najlżejszy. Ile razy płomienna gorączka zadowolonej ambicyi wybiła mu się na twarz — w tej samej chwili uczuwał, że blednie, jakby go nagle z tyłu lodowata dłoń jakaś musnęła po karku.
Dwie godziny minęły a Flawii jeszcze nie było z powrotem. Nantas przywołał Germaina i kazał mu pójść zobaczyć do pawilonu barona, czy ojciec pani jest u siebie. Gdy został sam, począł się przechadzać po gabinecie, nie chcąc już nikogo więcej przyjąć tego dnia. Wzruszenie jego zwolna rosło. Żona jego widocznie poszła na jakąś schadzkę. Musiała wznowić stosunek z panem des Fondettes, wdowcem od pół roku. Nantas bronił do siebie przystępu zazdrości; przez lat dziesięć dochowywał ściśle umowy zawartej, nie chciał jedynie, jak podówczas Flawii oznajmił, widzieć się okrytym śmiesznością. Nie pozwoliłby nigdy na to, aby żona skompromitowała mu jego stanowisko, narażając go na drwiny ludzkie. A teraz jego siła