Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pokoju Hubertów, i zrzadka przechodziła przez parterową salę, jedyne dwa pokoje, urządzone nowocześnie. W sali zamurowano wystające belki; na suficie wyrzeźbione ozdoby i tapeta w wielkie żółte kwiaty pochodziły z czasów pierwszego cesarstwa, jak też i marmurowy kominek i mahoniowe meble, kryte aksamitem. Kiedy Anielka wchodziła tam, by zmienić wystawę — kilka pasów haftu, rozwieszonych przed oknem — i rzucała wzrokiem na ulicę, widziała zawsze jednakowy obraz: ulica, zamknięta przez portyk Św. Agnieszki, dewotka, niknąca bez szelestu za drzwiami kościoła, sklepy złotnika i fabrykanta figur woskowych, zawsze puste. I Beaumont wraz z ulicą Magloire za opactwem, Wielką ulicą, łączącą się z ulicą Złotników i placem Klasztornym, gdzie wznoszą się dwie wieże, tonęło w wielkiej klasztornej ciszy, zwolna i sennie ogarniającej opustoszałe miasto.
Hubertyna zajęła się wykształceniem Anielki. Ale musiała walczyć z niechęcią dziecka, które, zamiast uważać, patrzało przez okno w ogród. To też Anielka nie nauczyła się nawet pisać ortograficznie, choć charakter pisma miała piękny, litery równe i wysokie, jak u wielkich dam z dawnych czasów. O geografji, historji, rachunkach nie miała pojęcia. Poco jej nauka? Niepotrzebna. Później, do pierwszej komunji nauczyła się katechizmu słowo w słowo, zdumiewając ludzi żarliwością wiary i niezwykłą pamięcią.
W pierwszym roku Hubertowie zrozpaczeni i zaniepokojeni byli charakterem Anielki. Zdumiewała ich swemi nagłemi napadami lenistwa po wielu dniach pilnej pracy.
Nagle stawała się ponura, skryta, łakoma, kradła cukier... gdy ją strofowali, wpadała w dziki gniew, tupała nogami, biła piąstkami, gotowa gryźć i dra-