Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z kamiennem podmurowaniem, drewnianą ścianą, ozdobioną cegiełkami, wystającym gzymsem i okrągłą wieżyczką z lewej strony. Widocznie odnawiano go wiele razy. Dach pochodził z czasów Ludwika XIV. Łatwo było poznać robotę z tego okresu: okienko, wycięte wgórze wieżyczki, ramy okienne z drewnianemi słupkami zamiast witraży; z trzech otworów okiennych pozostały dwa; środkowy zamurowano cegłami, co nadało budowli bardziej nowoczesny wygląd. Na parterze zmiany były również widoczne: dębowe drzwi zamiast starożytnych wrót, okutych żelazem, i prostokątny otwór, rodzaj szerokiego okna, na miejscu dawnej niszy o spiczastym łuku i ozdobach, kutych z żelaza.
Dziecko nie spuszczało wzroku z czysto i starannie utrzymanego domku. Z lewej strony drzwi przybity był szyld, na którym staremi czarnemi literami napisane było: Hubert, hafciarz ornatów. Znowu stuknęła okienica i z okna na parterze wychylił się jakiś mężczyzna. Miał zupełnie białe, choć gęste włosy, mimo lat zaledwie czterdziestu pięciu; twarz zmęczoną, orli nos, wypukłe czoło. Przyglądał się dziewczynce przez długą chwilę i bolesna fałda zarysowała się przy jego łagodnie wykrojonych ustach. Przez pewien czas stał nieruchomo, później odwrócił się i zrobił lekki ruch ręką. Pojawiła się jego żona. Oboje teraz nie spuszczali dziecka z oczu, smutni i przejęci.
Ród Hubertów, hafciarzy, z ojca na syna, zamieszkiwał ten dom od czterystu lat. Wybudował go mistrz hafciarz za Ludwika XI, inny odnowił za panowania Ludwika XIV, a teraźniejszy właściciel haftował w nim ornaty, jak wszyscy w jego rodzinie. Mając lat 20, zakochał się w młodziutkiej 16 letniej panience imieniem Hubertyna. Matka jej, wdowa po wyższym urzędniku, nie chciała zgo-