Strona:PL Zola - Marzenie.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiedy mówiła o ich małżeństwie. Wrażenie było tak silne, że głowa Anielki bezsilnie opuściła się na ramię Hubertyny.
— Kochanie moje, wiem, że to straszne. Ale musisz wyrwać z serca tę miłość. Nigdy Jego Eminencja, Jan XII, znany ze swej niepohamowanej dumy, ostatni z rodu, nie odda syna małej hafciarce, znalezionej pod drzwiami, adoptowanej przez takich, jak my, biedaków.
W omdleniu Anielka słyszała te słowa; i nie buntowała się więcej. Zimny powiew zmroził jej krew w żyłach. Czy było rzeczywistością to, czem ją straszono jak niegrzeczne dzieci? Ból przenikał jej serce. Ale Felicjana usprawiedliwiała. Nie kłamał, milczał tylko. Ojciec chciał go pewno ożenić, ale on nie zgadzał się. A może nie śmiał walczyć? Blada, złamana tem pierwszem nieszczęściem, jeszcze wierzyła i miała nadzieję.
— Zgrzeszyłam, mateczko. Niech się dzieje wola nieba.
Wychowanie i otoczenie wycisnęło na niej swe piętno. Czemu miała wątpić, że wszystko dobrze się skończy, gdy wszystko dotychczas składało się, by jej umilić życie. Chciała być podobną do swych ukochanych świętych, by z ich pomocą zwyciężyć przeciwności losu. Czysta, niewinna, posłuszna, czekać będzie, by ją uchroniły od złego. A stara katedra, ukochane pole i strumyk, mały domek Hubertów, całe otoczenie, bronić ją będą i otaczać opieką.
— Czy przyrzekasz mi, że nie będziesz sprzeciwiać się naszej woli, a szczególniej woli biskupa?
— O, mateczko, przyrzekam.
— Czy przyrzekasz, że nie będziesz widywać się z tym młodym człowiekiem i zapomnisz o szalonej myśli poślubienia go?
Ból przeszył jej serce. Podniósł się w niej bunt,