Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/984

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ludzie mieć mogą filozoficznej odwagi, być żyć bez nadziei jutra, by trzymać się na wodzy bez nadziei kary lub nagrody pozaświatowej?
Tak, trzeba religii, nowej religii, powtarzał Piotr, olśniony prawdą tego okrzyku. Czuł, iż znalazł właściwe określenie pragnień każdej duszy współczesnej, zrozpaczonej i targającej się w niemocy niezadowoleń swoich.
Ojciec Fourcade odczuwał ten stan rzeczy i, nie wyjawiając swych myśli, był pełen niepokoju pomimo tłumów ciągnących bezustannie ku cudownej grocie. Błagał on organizatorów pielgrzymek, by mu do Lourdes wiedli klasy robotnicze w miastach osiadłe, chciał widzieć przybywającą ku grocie tę świadomą część francuzkiego narodu. Wiedział on, że sto lub dwakroć sto tysięcy pątników przybywających corocznie do Lourdes nie świadczą jeszcze o żywotności wiary mieszkańców Francyi. On chciał innych pątników, aniżeli tych, których widywał przed grotą, chciał on, by naród klęknął i modlił się z wiarą. Lecz duch francuzów nie łączy się już dzisiaj z architekturą stawianych kościołów, nic już przywrócić nie zdoła utraconej nazawsze wiary! Próżne były rojenia ojca Foucarde o wytworzeniu katolickiego porywu wśród demokracyi francuzkiej. Historya narodów wstecz nie zawraca, nie może mieć ona drugiego początku.
Myśli takie roiły się teraz w umyśle Piotra, zwiększając swój zakres, potężniejąc siłą ogromu pragnień. Religii potrzeba światu!