Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/962

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ostatecznego pożegnania się z umierającym ojcem, z umierającą matką — żyła wszakże wciąż myślą pod nad Gawą, w pobliżu groty, wśród rodzinnego swego kółka. Kochała ona swą rodzinę i często kłopotała się o zapewnienie jej losu, lecz gdy niespodziewanie przybył do Nevers jej brat najstarszy, długo nie dawano mu przystępu do wnętrza klasztoru, a gdy go nareszcie tam wpuszczono, zastał Bernadettę niedomagającą i tak losem swym znużoną, iż nie pytała go nawet o Lourdes, jakby to nowo powstałe bogate miasto przerażało ją ogromem swego świeżo zdobytego przepychu.
W czasie, gdy miała się odbyć w Lourdes koronacya Przenajświętszej Panny, Bernadetta poleciła znajomemu sobie księdzu, aby pomodlił się za nią, klęknąwszy przed grotą. Powracając z odbytej pielgrzymki, ksiądz opowiedział jej o przepychu wspaniałej uroczystości, na którą zgromadziły się tłumy z setek tysięcy ludzi złożone i błogosławione przez trzydziestu pięciu biskupów przybranych w złotolite ornaty, jaśniejących na tle bogactw bazyliki. Wsłuchana w jego opowiadanie, zdawała się gorzeć chęcią ujrzenia swego dzieła, lecz gdy ksiądz wyrzekł: „O gdybyś była mogła widzieć te świetności!“ — odrzekła: „Ja, po co?... czy mnie nie lepiej tutaj w cichym moim kąciku?...“
Podczas gdy biorąc z niej początek dzieło jaśniało chwałą i rozbrzmiewało tryumfującem „ho-