Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/936

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Piotrze! błagam cię nie mów tak do mnie! Zanadto mnie boli, gdy chcesz kłamać przedemną! Powiem ci, kiedy to się przekonałam, żeś wczoraj nie był szczery — oto dziś na dworcu w Lourdes, gdy umarł Komandor. Ksiądz Judaine ukląkł i modlił się za tę zbuntowaną duszę. Ty nie klęknąłeś i modlitwa nie przyszła ci na usta, zrozumiałam natychmiast, żeś wiary nie odzyskał.
— Ależ doprawdy, Maryo... Ty się mylisz.
— Nie, ja się nie mylę. Prócz tego mam jeszcze inne dowody. Odczuwam głębię twojego smutku, jakkolwiek starasz się go ukrywać. Jesteś zrozpaczony i ciężar twojej melancholii widzę w twoich oczach przy każdem spotkaniu się naszych spojrzeń... Tak, widzę, iż Przenajświętsza Panna nie raczyła wysłuchać gorących moich modłów, nie przywróciła ci utraconej wiary... ach Piotrze, jakże bardzo jestem nieszczęśliwa!
Płakała a jedna z jej łez padła na rękę księdza, którą trzymała w swej dłoni. Wzruszenie stało się zbyt silne, to też nie mogąc dłużej taić przed nią prawdy, Piotr pozwolił łzom swym spłynąć po policzkach i przerywanym głosem uczynił jej wyznanie:
— Ach tak, Maryo, jestem bardzo nieszczęśliwy! Bardzo nieszczęśliwy!
Przez chwilę milczeli, pogrążeni w rozpaczy i w poczuciu dzielącej ich otchłani wierzeń. Nigdy