Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/924

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale ból jej serdeczny musiał ją ścigać nawet i teraz, wydawała bowiem przytłumione krzyki rozpaczy, przerażenia; męczarnia jej przedłużała się; śniła jakieś sny straszliwe.
Siostra Hyacynta siedziała, nie śpiąc, wpatrywała się z niepokojem w twarz la Grivotte, leżącej bezwładnie, jak martwa, lecz oddychającej ciężko z przeciągłem chrapaniem. Wagon podobnym był teraz do szpitalnej podróżującej sypialni; pociąg biegł szybko i wstrząsał z łoskotem ścianami i ludźmi; sen wszakże zapadł na pielgrzymów i chorych ubezwładniając ich członki, z pod narzuconych na ciała ubrań, wysuwały się ręce, nogi i głowy podrzucane ruchem wagonu i oświetlone bladem, chwiejnem płomieniem lamp osadzonych u sufitu. W samej głębi wagonu, w ostatnim przedziale spały podróżujące gromadą pątniczki w liczbie dziesięciu; spały w bezładnych pozach zbite w ciasnocie wyznaczonego im kąta, usta miały otwarte, jakby padły rażone snem przy śpiewaniu hymnu; były między niemi młode i stare już kobiety, lecz wszystkie zarówno brzydkie i godne pożałowania w swej nędzy. Wielki smutek i żałość wionęły w całym wagonie od śpiących pielgrzymów, atmosfera wagonu przepełnioną być się zdawała cierpieniem i żałością. Spali umęczeni, przygnieceni temi pięcioma dniami szalonych nadziei, uniesień i porywów sięgających ekstazy, by zbudzić się jutro do twardej rzeczywistości biednego swego życia.