Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/919

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiąc to, zasiadła tuż koło nieszczęsnej la Grivotte i ułożywszy jej głowę na swojem ramieniu, ocierała wciąż krwią opływające jej usta. Kaszel uspokajał się, lecz nastąpiła po nim tak wielka niemoc, iż chora ledwie dosłyszalnym głosem szeptała:
— To nic, to nic... Przecież jestem uzdrowiona, zupełnie uzdrowiona...
To niespodziewane odezwanie się choroby, którą uważano za uleczoną, przejęło trwogą wszystkich obecnych. Chłód lodowaty wionął po wagonie. Niektórzy wstawali, by spojrzeć bliżej, inni z przerażeniem unosili głowy przed chwilą drzemiące. Potem znów każdy zasunął się jeszcze głębiej w swoje legowisko i nikt już nie drgnął z przestrachu.
Piotr zastanawiał się nad szczególnością medyczną przebiegu choroby la Grivotte. Odzyskała raptownie siły, przybywszy do Lourdes; nasycić nie mogła rozbudzonego naraz apetytu, wciąż chodziła, nieledwie tańcząc i z twarzą promieniejącą rumieńcami, a teraz wszystko to minęło, pluje kawałami krwi, kaszle aż do pęknięcia piersi i gardła, twarz jej przybrała cerę ołowianą, jest znów konającą i chwyconą brutalnie przez tryumfująco powracającą chorobę. Czyżby suchoty były u niej połączone z chorobą nerwową? Albo może jest ona cierpiącą na jakąś nieznaną chorobę, mylnie określoną mianem suchot? Wszak wiedza ludzka błądzi jeszcze tak często wśród mgli-