Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/906

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i domagała się bezprawia. Wymyślałam im wszystkim, bo cóż miałam zrobić?... O tak, mówiłam, co myślałam... bo dlaczegóż zwożą do Lourdes tyle ludu na śmierć oczywistą?... Niechajby chociaż potem trupy zawozili tam, gdzie mieszkali za życia. A w zarządzie kolei żelaznej, czy wiecie państwo, co mi powiedziano?... Oto widząc mój upór zawiezienia Rózi do Paryża, zgodzili się ale mówiąc, że to kosztuje trzysta franków, tak podobno, że taka jest stała cena. Boże mój, żądać odemnie trzysta franków! Wszak ja do Lourdes przyjechałam, mając tylko trzydzieści susów w kieszeni, a teraz zaledwie pięć susów z tego mi pozostało! Trzysta franków! Pół roku muszę pracować, żeby trzysta franków zarobić, zkądże więc mogłabym wziąć tyle pieniędzy?... Niechby byli zażądali odemnie życia, mogłabym im dać i byłabym chętnie im oddała... Ale trzysta franków, i dlaczegóż aż tyle pieniędzy im potrzeba tym panom, dlaczegóż tak drogo sobie cenią przewiezienie takiego maleńkiego trupka, lekkiego jak ptaszę, a wszak byłabym to ciałko Rózi wiozła przy sobie, w moich ramionach, przy sercu mojem, nie zabierałoby ono nikomu miejsca, dlaczegóż nie chcieli pocieszenia mojego!...
Zamilkła, a po chwili znów zaczęła w tonie głuchej skargi:
— Ach, gdybyście państwo wiedzieli, co ci dobrzy ludzie mieli ze mną kłopotu, nim mnie zdołali namówić do wyjazdu!... Mówili mi, że ro-