Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/875

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

hojnie sypnęli złotem w bazylice. Cudu pieniędzmi przywabić nie można; dary zbyt obfite, składane Bogu, zaszkodzić raczej mogą. Ksiądz Judaine sądził, iż Przenajświętsza Panna głuchą i nieczułą okazała się względem tych bogaczy, by tem większą łaskę swą wykazać ubogim, a modlitwą tylko błagających o wszechpotężne jej miłosierdzie. Pozbawionych dóbr tego świata miłowała znać gorącej jako Matka sprawiedliwa. Przekonanie to podzielać musiał i mąż zrozpaczony i siostra bolejąca biednej milionerki. Stali w milczeniu przy nieszczęsnem jej ciele i czuli się paryasami wśród tego tłumu pątników, którzy ztąd wyjeżdżali uzdrowionymi lub pocieszonymi. Wstydzić się zdawali swojego zbytku i doznanej przed grotą niełaski. Matka Boska z Lourdes, szczodrobliwa swem miłosierdziem okazywanem żebrakom i nędzarzom, spojrzeć nawet nie chciała na bogatą i potężną panią, która przybyła błagać o łaskę, przystroiwszy się w kosztowności i koronki.
Niepokój Piotra wzrastał; przyszło mu na myśl, iż może przeoczył nadejście pana de Guersaint i Maryi; prawdopodobnie już byli w wagonie. Podszedł więc w tę stronę, ale na ławce wagonu spoczywała jedynie walizka; niedawno tu przez niego złożona. Siostra Hyacynta i siostra Klara krzątały się i porządkowały, oczekując na przybycie chorych. Gerard przywiózł właśnie na wózku ociężałego chorobą pana Sabathier; Piotr pomógł ulokować go w wagonie, a ciężkie to