Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/849

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

raźniejszem, pełnem hulaszczych furmanów, młodych przekupek, zaczepiających pod pozorem sprzedawania kwiatów i świeczek, kobiet, wyczekujących na dworcu kolei żelaznej i ofiarujących meblowane pokoje; w setkach domów były także pokoje i obszerniejsze mieszkania, zapewniające przybywającym gościom najgłębszą dyskrecyę, a iluż napotkać można było ukrywających się podróżnych, namiętnościami przygnanych tutaj kobiet, księży, zapominających o noszonej szacie! Całe Lourdes dzisiejsze pałało żądzą zysku, każdy z mieszkańców rwał się ku zdobyciu pieniędzy, ulice miasta nosiły tego piętno i zdawały się być bazarem chciwym łupu; hotele obdzierały pątników, zakonnice zaprowadzały u siebie garkuchnie, ojcowie przy grocie sprzedawali Boga! Jakaż smutna i pełna okropności jest legenda Bernadetty! Marzyła ona, że przyniesie pocieszenie i ulgę cierpiącym, czystością swych intencyj zagrzała serca tłumów, lecz ten wysiłek jej sprowadził przedewszystkiem deszcz ulewny złota, a wraz z nim powstała zgnilizna, szerząca zarazę. Powiew przesądów i zabobonów napędził tu stada naiwnego ludzkiego tłumu, znoszącego wraz z sobą całe góry złota, i spokojny górski zakątek został zakażony, i pozbawiony dawnej swej uczciwości. Wyrastały tu niegdyś same przeczyste kwiaty lilii a teraz kwitły tylko odurzające zmysły ponętne róże, grunt zmienił swoją naturę i inne plony wydawał. Na miejscu, gdzie było Betleem