Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/839

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Guersaint i Marya, upatrzą jakie drobiazgi dla siebie.
— Nie śpieszmy się z wyborem... — powtarzał pan de Guersaint z miną rozjaśnioną i uradowaną... — Pomyśl, Maryo, coby wybrać dla Blanki?... coś mogącego jej sprawić rzeczywistą przyjemność...
Szukali, wybierali, patrzyli wszyscy troje. Im więcej widzieli rzeczy, tem wybór stawał się trudniejszym. Magazyn był wielki, a w szafach i witrynach, stojących pod ścianami mieściło się nieprzebrane mnóstwo wszelkiego rodzaju świętobliwych drobiazgów i pamiątek. Różańców zwłaszcza była obfitość; wiązkami zebrane wisiały na ścianach, pęki ich całe wyglądały z szuflad niedomkniętych; różańce te były na wszystkie ceny; niektóre, najskromniejsze, sprzedawały się tuzinami po dwadzieścia susów za wszystkie dwanaście, inne, droższe, z pachnącego drzewa, sprzedawały się pojedynczo, również jak drogocenne różańce z agatu, perłowej masy, których paciorki ujęte były w srebrne lub złote okówki, połączone z sobą misternemi łańcuszkami; najoryginalniejsze były różańce tak zwane podwójne, noszone na szyi, oraz w około pasa, paciorki ich dochodziły wielkości włoskiego orzecha, a przedzielały je maleńkie trupie główki.
Magazyn obfitował wwybór medalików. Zdawało się, iż deszczem spaść one tutaj chyba musiały. Stały całe ich pudła, wszelkich rozmiarów i z wszel-