Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/827

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chali jego objaśnień z wytrzeszczonemi oczyma i otwartemi usty.
Skutkiem dziwnej łączności i plątaniny myśli, Piotr przypomniał sobie słowa woźnicy: „A tak, niema co, Lourdes się im udało, ale pytanie, czy to długo tak potrwa?“ I rzeczywiście na tem polegała rzecz cała. Ileż bowiem świątyń wzniesiono w miejsach, wskazanych przez naiwne pacholęta, wybrane łaską niebios i nawiedzane przez Królowę aniołów! Była to zawsze bez zmiany powtarzająca się okoliczność i objawienie, prześladowanie niewinnej pastuszki, którą obwiniano o kłamstwo; sprawę wszakże wysuwała naprzód nędza natury ludzkiej, zawsze złudzeń spragniona; rozpoczynała się propaganda, następował tryumf nowego przybytku pańskiego jaśniejącego, jak wysoko zatknięta latarnia, przyświecająca morskim rozbitkom; po szale uniesień następował ich zanik, zapomnienie; lecz wraz nowe, gdzieś daleko od poprzedzającego, następowało objawienie i powstawała znów świątynia, biorąca swój początek w ekstatycznych wizyach innej jasnowidzącej dzieweczki. Zdawaćby się mogło, iż potęga iluzyi zużywała się i dla wskrzeszenia jej władzy, należało przenieść, odmienić jej otoczenie, dekoracye; odradzanie podobne trwało w wiekach minionych i powtarza się jeszcze obecnie. Objawienie w Salette pogrążyło w zapomnienie liczne posągi z drzewa i z kamienia, mające własność uzdrawiania wierzących; Matka Boska