Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/813

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

świętego miejsca, mogła oddychać tem powietrzem; zdawało się jej, że znajduje się chyba w raju a zapach wosku i panująca w grocie duszność i gorąco — tamowały oddech Maryi, napawały ją jednak zarazem dziwną błogością. Złożyła przyniesione trzy świece w wielki kosz ku temu celowi ustawiony, a wspiąwszy się na palce, zatknęła o kolec wrót wielki swój bukiet z białych astrów, zbliżyła się następnie do ucałowania skały u podnóża statui Przenajświętszej Panny. Usta Maryi przywarły do tego kamienia, oszlifowanego i wygładzonego ustami milionów pątników, a złożony przez nią długi pocałunek był pełen miłości i pałał płomieniem najgłębszego uwielbienia oraz wdzięczności.
Wyszedłszy ztąd, Marya uklękła przed grotą i pogrążyła się w akcie strzelistej podzięki. Ojciec jej klęknął tuż przy niej i połączył swe modły dziękczynne z modłami swej uzdrowionej i odzyskanej córki. Nie mógł on wszakże długo oddawać się jakiejkolwiek bądź czynności, pochylił się więc do ucha Maryi i szepnął jej, iż musi oddalić się na chwilę, przypomniał sobie bowiem, że ma pewną sprawę do załatwienia w mieście. Niechaj więc pozostanie tutaj i ukończy swą modlitwę a on niebawem będzie z powrotem i pójdą wtedy na spacer, gdzie tylko ona zechce. Zamodlona, Marya nie rozumiała go, ani słyszała dokładnie. Skinęła głową tylko na znak, że tutaj pozostanie i znów wpatrzyła się zwilżonemi od łez