Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/773

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mętem, siedział wpół nagi pomiędzy pościelą i, milcząc, patrzał nieruchomy i blady na brutalny obraz śmierci.
Przygotowane do podróży kufry, stały otwarte, zajmując cały środek pokoju, na stole walały się resztki niedojedzonej wędliny i zatłuszczone papiery; łóżko państwa Vigneron zdawało się być dotknięte zaszłą katastrofą: poduszki zmięte na niem były i w nieładzie, a prześcieradła i kołdra zwisały szeroko po za krawędzie, walając się na ziemi. W pośrodku drugiego pokoju, będącego sypialnią pani Chaise, stała wystraszona pani Vigneron, w żółtym, wyszarzanym szlafroku.
— No cóż?... nie lepiej twojej siostrze?... — pytał żonę pan Vigneron.
Ruchem ręki wskazała mu łóżko, na którem leżała pani Chaise na wznak; leżała jak martwa z głową utkwioną głęboko w poduszkach, z rękoma sztywnemi i odwróconemi. Twarz miała siną, a przez otwarte usta nie wydostawało się najlżejsze tchnienie, zdawało się, iż ostatni dech już niemi uleciał.
Piotr pochylił się nad nią i po chwili rzekł głosem zniżonym:
— Już umarła.
Umarła! Dźwięk tego słowa napełnił ciszę pokoju. Małżonkowie spojrzeli na siebie pełni podziwu i pewnego niedowierzania. Więc to prawda?... stało się?... Ciotka umarła? a więc Gustaw, który ją przeżył, odziedziczy cały jej ma-