Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/726

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wieczornych przy bladem świetle gwiazd migotliwych. Obliczenie tych bezustannych modłów, było wprost niemożebne. Pobożni pątnicy nużyli niemi uwagę Stwórcy, ilością ich i ogromem pragnęli przemódz i uzyskać zmiłowanie Boże, udzielające łaski i przebaczenie. Księża mówili, iż należy czynić pokutę, pokutę ze skruchą najgłębszą, aby okupić grzechy całej Francyi a gdy suma tej pokuty dosięgnie naznaczonej przez niebo wysokości, Francya posiądzie szczęśliwość i przestanie być smagana chłostą zasłużonej kary. Jakże okrutną jest ta wiara w potrzebę bicza bożego, pokuty i odkupienia! Jakże bezlitośną była imaginacya, mogąca stwarzać podobne pojęcia! Wyrosnąć one mogły tylko na gruncie przesyconym najczarniejszym pesymizmem. I jakże życie musi być ciężkie i twarde, by dać początek do zwrotu myśli tak nieubłaganej, żebrzącej w pokorze zmiłowania z niebios spłynąć mającego!
Opanowany bezbrzeżnym smutkiem, Piotr poczuł rodzącą się w swem sercu litość i współczucie. Nędza bytu ludzkiego wzruszała go do głębi; bo jakże nieszczęsną, nagą, słabą i osierociała jest dola ludzka, by w szale rozpaczliwości swego losu szukać zapomnienia w halucynacyi marzenia, w niem już tylko pokładając nadzieję możliwego pocieszenia, szczęśliwości o czem powątpiewa rozsądek, którego ta biedna ludzkość wyrzeka się z nadmiaru cierpienia. Łzy nabiegły mu do oczu, płakał nad sobą, płakał nad innymi, nad każdą jednostką skazaną na mę-