Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/711

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Liczniejszemi jeszcze od chorągwi, były złote i srebrne serca, pozawieszane tysiącami i lśniące jak gwiazdy na firmamencie. Potworzono z nich róże mistyczne, festony i wieńce, okręcające się wzdłuż filarów, okien i drzwi kaplic, z których wnętrza połyskiwały jak nieznanej obfitości konstelacye. Serca te ułożono w olbrzymie litery, które następnie, ustawione w słowa, głosiły zdania wypowiedziane przez Najświętszą Pannę do Bernadetty; połyskiwały one ponad kościelną nawą, przejmując dziecięcą radością pobożnych pątników, sylabizujących je z mozołem. Nieskończona ilość tych serduszek, przygnębiała myśl chcącą uprzytomnić sobie ręce, które je tutaj złożyły, ręce, co drżały rozrzewnieniem wdzięczności. Lecz inne, bardziej zadziwiające wota, zawieszono w nieskończonej liczbie ku ozdobie świętego przybytku. W ramkach pod szkłem naskładano setkami wieńce ślubne, krzyże legii honorowej, biżuterye, fotografie, różańce a nawet ostrogi. Były również szlify oficerskie, pałasze a między niemi szpada drogocenna i niezwykle pięknie ozdobiona, złożona w podzięce za cudowne nawrócenie.
Lecz inne, większe jeszcze bogactwa olśniewały oczy, promieniejąc ze stron wszystkich w postaci marmurowych posągów, koron szczerozłotych, wysadzanych brylantami; zwracał uwagę kolosalnych wymiarów dywan, narysowany w Blois