Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/652

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Berthaud rozpychał tłum łokciami, torując księdzu przejście a stary proboszcz nie przestawał mu dziękować.
— Wdzięczny panu jestem za uprzejmość... ale to moja wina. Zbyt późno pomyślałem o wyjściu... Ale Boże mój, jakże my zrobimy, żeby przejść tędy z procesyą?...
Berthaud również niepokoił się tą myślą. Procesja ta o godzinie czwartej wywoływała zazwyczaj objawy szalonej egzaltacyi, zmuszając do szczególniejszej czujności straż, pozostającą pod rozkazami Berthaud. Lecz ostatnia procesya w czasie narodowej pielgrzymki była najliczniejszą a trzydziestotysięczny tłum tutaj nagromadzonych pątników wrzał rozgorączkowany kilkodniowemi uniesieniami, gotów do szału i przewidzieć się niedających jego objawów. Korzystając ze sposobności, Berthaud, nie zdradzając własnego niepokoju, uczył teraz księdza Judaine, jak mu należało się zachować.
— Proboszczu dobrodzieju, zechciej zapamiętać co ci powiem, nauczony długoletniem doświadczeniem. Powiedz księżom, biorącym udział w procesyi, aby szli zwolna, i tuż koło siebie, nie przepuszczając nikogo. Zwłaszcza chorągwie niechaj trzymają silnie, bo w takim tłoku łatwo mogą im być wytrącone... Do niesienia baldachimu należy wybrać jak można najmocniejszych ludzi a monstrancję zechciej, proboszczu kochany, owinąć mocno płótnem przy osadzie, by nie wyśliz-