Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/646

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaledwie kilka osób najbliżej sąsiadujących z trupem brata Izydora, wiedziało co zaszło. Zaniepokojony pan Sabathier spojrzał znacząco na żonę, a ona odpowiedziała mu tylko wzrokiem, na tyle jednak wymownym, że ją zrozumiał. Pobladł i chociaż nie przestał się modlić, myśl jego ulatywała ku wszechwładnej, tajemniczej potędze, zsyłającej śmierć, podczas gdy błagano ją o życie... Cała rodzina Vigneron wyłącznie tą śmiercią zajmowała się pomiędzy sobą, pochylali się ku sobie, wzajemne czyniąc spostrzeżenia, przyjętym przez siebie obyczajem, komentowania drobnych wypadków ulicznych, o których wiadomość przynosił im w Paryżu codziennie ojciec, gdy powracał do domu z biura w ministeryum. Pani Jousseur, odwróciwszy się w stronę brata Izydora, szepnęła słówko do pana Dieulafay, lecz natychmiast wpadli oboje w zwykły im teraz tok myśli, odnoszących się do ukochanej chorej, którą mieli pomiędzy sobą. Pan Vigneron powiadomił o tem co zaszło księdza Judaine, który klęknąwszy, odmawiał po cichu i z wielkiem wzruszeniem modlitwy za umarłych. Alboż ten zmarły młody misyonarz nie był świętym? Wrócił ze śmiertelną raną z krain dalekich, gdzie pracował dla wiary, a oto teraz zmarł, modląc się, zapatrzony w uśmiechniętą postać Niepokalanej Dziewicy. Pani Maze zapragnęła teraz śmierci; postanowiła błagać o śmierć tak spokojną; żyć bowiem bez miłości kochanego przez nią męża,