Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/510

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a kamień, w którym powstało jej wydrążenie, spiekły był i okopcony od wiecznie płonących świateł, które nagrzewały ją od lat tylu. Niewidzialnie drobnemi kropelkami, wosk pryskał do koła, spadając na ziemię niby płateczkami śniegu; podstawy świeczników opływały topniejącą białością a drobne zakrzepłe pyłki osiadały wszędzie naokoło; cała skała była niemi przesiąkła i za dotknięciem mazała się tłustością; na ziemi wosk stawał się niebezpieczny, liczne poślizgnięcia spowodowały, iż kładziono tu maty, w celu zapobieżenia zdarzającym się wypadkom.
— Te najgrubsze świece — mówił w dalszym ciągu baron Suire — sprzedają się po sześćdziesiąt franków, lecz płoną też przez miesiąc cały... Te najmniejsze kosztują pięć susów i nie trwają dłużej jak trzy godziny... O, możemy nie oszczędzać światła w grocie, znoszą nam więcej świec, aniżeli można wypalić. Oto patrz pan, całe ich kosze stoją tu w kącie a są to resztki których nie zdążono wywieźć dzisiaj do naszego składu.
Baron zaczął pokazywać i wyliczać sprzęty, stojące w grocie: samogrające organy, zawsze starannie osłonięte pokrowcem, dalej, wielką rzeźbioną nizką szafę o głębokich szufladach, w których spoczywały aparaty kościelne, kilka ławek i krzeseł, przeznaczonych dla gości wyjątkowych, których dopuszczano wewnątrz świętego przybytku w czasie wielkich uroczystości. Najbogatszy sprzęt stanowił ołtarz ruchomy, cały