Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/500

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ją do wód, gdy leczyła się, szukając zdrowia na wszystkich krańcach Francyi, błądziła wśród tłumu jak lunatyczka, nie widząca i nie słysząca nic zgoła, ogarnięta myślą o swojej nędzy, skrępowana nią, jak złem, tamującem rozwój naturalny jej ciała. To było przyczyną tej czystości i dziecięcego na życie poglądu. Ból ukształtował dziewczę na swój sposób, wyrosła z nim w cierpieniu swej istoty, zachowując w swem sercu oddalone wspomnienie niezaznanej i bezwiednej miłości, unoszącej się nad nią, gdy miała lat trzynaście.
Ręka Maryi szukała teraz wśród ciemności ręki Piotra, a gdy napotkała ją w drodze ku swojej, uścisnęła ją tkliwie, i przeciągle. Ach jakaż to była dla nich rozkosz! Nigdy jeszcze nie zaznali tyle radości nieskalanej i doskonałej; byli sami, zdala od reszty świata i z sobą tylko, wśród niezrównanie pięknej nocy, w cieniu tajemnic. Gwiazdy tylko otaczały ich wieńcem. Dolatujące do nich śpiewy kołysanką się stały, unosząc ich w zachwyt na skrzydłach nieznanego im szczęścia. Marya czuła wyraźnie, iż jutro będzie uzdrowioną, potrzebowała tylko przebyć noc w upojeniu w obliczu groty: pewność miała najgłębszą, że N. Panna da jej posłuchanie i da się ubłagać, gdy stanie sam na sam przed wszechwładnym Jej majestatem. Rozumiała obecnie, dla czego Piotr chciał pozostać z nią razem noc całą przed grotą. Czyż nie klęknie on także i nie