Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/448

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Le Journal de la Grotte!“ Le numero paru ce matin! Deux sous, „Le Journal de la Grotte“!.
Wśród bezustannego popychania i ruchomych fal, przeciskającego się tłumu ludzi, Rajmunda z Gerardem ujrzeli się odosobnionymi od reszty towarzystwa. Rozmawiali z sobą jak bliscy sobie znajomi i słodko było im obojgu być samymi z sobą, wśród tego natłoku ludzi. Pani Desagneaux, spostrzegłszy iż pozostali daleko w tłumie, zatrzymała się, by na nich poczekać, a gdy byli już blisko, zawołała na nich:
— Przybywajcie, przybywajcie, bo się łatwo tutaj zgubić!
Piotr słyszał mówiącą właśnie do Gerarda Rajmundę:
— Mama jest niezmiernie zajęta. Ale niech się pan postara pomówić z nią przed naszym wyjazdem.
A Gerard odpowiedział jej natychmiast:
— Nie omieszkam tego uczynić. O jakże jestem szczęśliwy dzięki Pani!
Tak więc miły ten spacer, spędzony na oglądaniu ciekowości Lourdes, kończył się małżeństwem. Rajmunda zwyciężyła, — a Gerard powziął wreszcie decyzyę, oczarowany jej wdziękiem, rozsądkiem i wesołością.
Wtem, pan de Guersaint, rozglądający się do koła z głową podniesioną w górę, zawołał:
— Piotrze, patrz na tym balkonie, czy to nie nasi towarzysze z „białego pociągu“? Wiesz, ci