Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

płochego i lekkomyślnego. Wstydliwość wreszcie była dlań dostatecznym hamulcem; wstyd bowiem i nieśmiałość ogarniały go stopniowo; wiedział on teraz, iż nawet w Lourdes, wpośród mistycznej egzaltacyi, ciało nie ustępowało praw swoich.
Przybyli do szpitala w chwili właśnie, gdy znoszono chorych, by ich prowadzić do groty. Marya, przespawszy noc wybornie, była dziś wesołą. Przywitawszy się z ojcem, łajać go zaczęła pieszczotliwie, iż dotychczas nie obmyślił jeszcze swej wycieczki w góry. Prosiła, by zajął się tem koniecznie, jeżeli chce zrobić jej wielką przyjemność. O sobie zaś mówiła spokojnie i z uśmiechem, iż wie dobrze, że nie dnia dzisiejszego zostanie uzdrowioną, a zwracając się do Piotra, prosić go zaczęła, by koniecznie wyrobił jej pozwolenie przepędzenia nocy dzisiejszej w grocie. O podobną łaskę starała się większość chorych, a wszystkie pragnęły jej dostąpić, udzielano wszakże pozwolenia z trudnością i tylko w razach wyjątkowych, drogą stosunków prywatnych.
Piotr przeciwny był projektowi Maryi, lękał się złych skutków dla jej zdrowia; taka noc spędzona pod gołem niebem, nabawić ją mogła choroby; gdy ujrzał wszakże jak wielką sprawia przykrość Maryi swoim oporem, uległ, obiecując zająć się wyrobieniem pozwolenia. Musiała biedaczka mieć wiarę głęboką, iż Panna Przenaj-