Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znawanem wzruszeniem. Złote jej wspaniałe włosy rozsypały się w około jej bladej twarzy a oczy jakby nadmiernie zwiększone tonęły w nadziemskim zachwycie. Przyjęła komunię w szale cichego uniesienia, niebo rozkoszy zdało się, iż wstąpiło w jej serce; nie czuła ona teraz biednego swego ciała, prawie że zamarłego w niedołęztwie fizycznem.
Po chwili, ujęła rękę Piotra, mówiąc:
— Ona mnie uzdrowi! Ona mi to rzekła! Idź i spocznij teraz, mój drogi przyjacielu... Bądź o mnie spokojny. Spać dziś będę wybornie...
La Grivotte też miała przyjmować świętą komunię, lecz odmówiono jej, mówiąc, by przystąpiła do Stołu Pańskiego, nazajutrz rano w kościele świętego Różańca. Pani Vêtu czarny swój, schorzały język wsunęła z odbijającą na nim Hostyą, po za usta zaciśnięte z bólu i głośno czknęła w tejże samej chwili.
Po skończonej ceremonii, gdy Piotr opuszczał salę, postępując za księdzem Judaine, spostrzegł śpiącą w fotelu ładną panią Desagneaux, którą zmęczenie powaliło z nóg raptownie, jakby niespodziewanym gromem. Spała głęboko. Wytrwalsze od niej, siostra Hyacynta i pani de Jonquière, nie przestawały trudnić się swojemi choremi; odwracały je na łóżkach, czyściły i obmywały w nieczystości, opatrywały ich rany. Sala spokojniejszą być się zdawała. Błogość jakaś zstąpiła od chwili, gdy Bernadetta wywołaną