Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/386

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie została, wpadła w bezbożność i bluźniła przeciwko Pannie Najświętszej. Wysłuchawszy, dał jej rozgrzeszenie słowami rytuału.
Ksiądz Judaine ustawił kielich na małym stoliku, pomiędzy dwoma zapalonemi świecami; światło ich połyskiwało jak dwie smutne gwiazdki, zawisłe w półcieniu szpitalnej sali.
Okna były otwarte, chciano bowiem usunąć zaduch panujący tutaj z wyziewu ciał nagromadzonych chorych, pokrytych przeważnie łachmanami zużytemi od starości i potu. Pomimo otwartych okien, świeże powietrze nie mogło się tutaj przedostać, okna bowiem wychodziły na maleńkie podwórko, studnią raczej będące, tak wysokie okalały je mury. Ciemność i gorąco buchać się ztamtąd zdawały wewnątrz sali.
Ksiądz Judaine przywdział albę a Piotr, który ofiarował mu się z pomocą, szeptał „Confiteor“. Kapelan, odmówiwszy „Misereatur“ i „Indulgentiam“ wzniósł kielich ze Świętą Hostyą, mówiąc: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata!“.
Chore, oczekujące z niecierpliwością godziny komunii, oczekujące jak konający w męczarni, któremu cud ma położyć upragniony koniec, powtarzały po trzykroć w najwyższem skupieniu ducha: „Panie, nie jestem godna, byś wstąpił do przybytku serca mojego, lecz rzeknij tylko słowo Swoje, a tem zbawisz duszę moją“.