Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/364

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszą niedzielę postu, gdy pogłoski objawień krążyć poczynały. Rozpytywał się łagodnie, to gniewał się i srożył, zawsze jednakie otrzymując odpowiedzi; dziewczę mówiło mu co wiedziało i widziało; szczegóły tylko drobne nawiązywały się nowością w niezmiennem jej opowiadaniu. Ustaliło się ono w jej mózgu dziecięcym i już rozwinąć się niemającym. Wątła, cierpieniem nacechowana postać Bernadetty, przedstawiała sobą niepospolity okaz histeryi; Bernadetta nie mogła być posądzoną o kłamstwo, ulegała ona bezwiednemu nawiedzeniu; był w niej zanik zupełny woli ku otrząśnięciu się z pierwotnie doznanej halucynacyi. Biedna, tęskna dzieweczka niezdolną była do żadnej myśli zdrożnej; a widzenie któremu się poddała krzyżem się jej stało; zwarta z niem na zawsze, cierpiała swoją mękę i cierpieć miała do dni swych ostatka. Zwolnioną i oswobodzoną być mogła tylko przez gwałtowne wyrwanie z otoczenia, w którem żyła dotychczas, a które przysposobiło ją do jasnowidzenia doznanego; myśl zajmująca ją wyłącznie ulotnićby się musiała pod napływem nowych, niedoznawanych dotąd wrażeń, świat inny, ludzie inni, miłość, podziałałyby skutecznie. Lecz inaczej los zrządził: Bernadetta była wybranką łaski niebieskiej, Matka Boża zstępowała ku niej i dla niej tylko była widzialną; wyróżnienie takowe okupić należało cierpieniem, nieustannem cierpieniem aż do samego dni ostatka.