brzeże, przybywając wcześnie, w obawie stracenia najmniejszego szczegółu z pojawiającego się tutaj widzenia. Skoro tylko postać Bernadetty dostrzedz zdołano, rozchodził się szept pomiędzy zebranymi: „Oto idzie święta, święta, święta!“. Rzucano się na jej spotkanie, całowano ubogie jej suknie. Ta dzieweczka była dla nich mesyaszem, tym wiecznie przez wszystkie narody wyczekiwanym i spodziewanym mesyaszem, którego potrzeba odradza się wciąż na nowo, przekazując się z pokolenia w pokolenie.
W Lourdes nad brzegiem Gawy, powtórzyć się miała z dawien dawna powtarzająca się historya: ukazanie się Panny Najświętszej ubożuchnej pasterce, głos nadprzyrodzony nakazujący ludziom skruchę i opamiętanie, wytryśnięcie źródła i zadziwiające cuda, jakie ono sprowadzało na chorych i strapionych; rozgłos o tych nadzwyczajnościach, spędzał tłumy coraz liczniejsze, łaknące uzdrowienia, spragnione pociechy.
Ach te pierwsze cuda spływające w Lourdes na ludzi przy źródle skały Massabielle! Zakwitły one jak wiosenne kwiaty pocieszenia i nadziei, napełniając swą wonią serca nieszczęśliwców szarpanych nędzą i chorobą! Stary Bouriette przewidział, konające dziecko Bouhohortsów ożyło, zanurzone w zimno-lodowatą wodę źródła; głusi odzyskiwali słuch, kulawi uzdrowione mieli nogi; a Blaise Maumus, Bernard Soubies, August Bordes, Blezeta Soupenne, Benedykta Careaux
Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/361
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.