Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiony. O Boże Wszechmogący, daj siłę dla uniknięcia złego! Okaż nam dobro swoje, spraw, byśmy przenieść mogli cierpienia nasze!
Miano się zatrzymać dopiero w Lourdes. Jeszcze trzy kwadranse, a zajaśnieje Lourdes błogosławione, Lourdes nadzieją wezbrane, Lourdes uśmierzające bóle i męki wszelkie. Uprzytomniały się te myśli w strudzonych głowach podróżnych, gorączkowy niepokój ogarnął nimi i wzrastał z każdą chwilą, zwiększając zamęt pośpiesznego rannego przebudzenia wśród nocy i bólów wzmagających się w swej sile.
Siostra Hyacynta niespokojną zwłaszcza była o chorego nieznajomego człowieka, przy którym stała pochylona, ocierając bezustannie pot spływający mu po twarzy. Żył jeszcze, a noc całą nadsłuchiwała ona lekkiego jego oddechu, pragnąc go żywym dowieźć na miejsce, by mógł stanąć z innymi przed cudowną grotą.
Naraz ogarnął nią strach wielki; zwróciła się ku pani de Jouquière:
— Proszę o butelkę z octem... Nie słyszę już oddechu...
Od chwili już nie wydawał on tchnienia. Oczy miał zamknięte a wargi rozchylone; bladość jego nie mogła się już zwiększyć, był zimny i koloru wystygłego popiołu. A wagon w swym pędzie szaleć się zdawał coraz namiętniej, rzucał podróżnymi coraz gwałtowniej, zgrzyt i warkotanie kół i żelaztwa, wzmagało się nieubłaganie.