Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tologiczny. Stanowiła ona tem samem niezmiernie ciekawy dokument do nowych spostrzeżeń, nad chorobą, której ulegała. Wszystko co nieznane, niezbadane, nadaje się do wiary w cudowność; a wiedza zna jeszcze tak mało! Jakże bo trudno uporządkować zjawiska różnorodne, do nieskończoności rozliczne, jak same stworzenia!...
Ileż było przed Bernadettą młodych pasterek, miewających widzenia i słyszących nadprzyrodzone głosy z taż samą naiwnością dziecinnych wierzeń! Pani cudnej piękności, jasnością chmury otoczona, stawała, by zwierzyć tajemnicę dziewczęciu, źródło uzdrawiające wytryskało niespodziewanie, pozostawała już tylko misya rozgłoszenia wypadku, którego nadprzyrodzony czar cudu miał nęcić i zbawiać tłumy wierzące. Wybranką nieba bywała zawsze prostacza i uboga dzieweczka, widząca Panią niebios w postaci rycin jaskrawo kolorowanych i słysząc, według tradycyą uświęconego ideału dobroci, słowa słodkie wymawiane ustami o uprzejmym uśmiechu. Cel tych objawień był również jednaki: zazwyczaj wybawienie ludzi z uścisku i wzniesienie kościoła, by gromadził masami dążących ku niemu pobożnych pątników. Słowa zsyłane przez niebo, nie różniły się w swem brzmieniu. Były to nawoływania ku skrusze i pokucie, oraz obietnice bożego zmiłowania.
W widzeniach Bernadetty pojawiła się wszakże dotychczasowo nieznana i zadziwiająca no-