Strona:PL Zola - Lourdes.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

po skończonej lekcyi katechizmu w kościele. Zebrane dzieci posłyszały więc niespodzianie cudownie piękną opowieść o wydarzeniu, jakie miało miejsce w Salette przed laty dwunastu. Miejscowym pastuszkom, dzieciom jeszcze: Melanii i Maksyminowi, ukazała się, jasnością otoczona Pani, wspaniale ubrana i ku nim idąca. Szła równo jakby płynęła a pod jej stopami nawet najlżejsza trawka nie uginała się. Objawienie miało miejsce wśród gór wyniosłych, nad brzegiem strumyka. Czarownej piękności Pani przemówiła do ubożątek patrzących na nią z czcią i pokorą, zwierzyła im wielką tajemnicę swoją, oraz wiadomość o gniewie Syna swojego. Na miejscu objawienia trysnęło źródło powstałe z łezki uronionej przez Najświętszą Pannę a woda tego źródła, nieustanie bijącego, uzdrawiającą się okazała na choroby rozliczne.
Opowiadanie proboszcza uniosło w kraje zachwytu cichą Bernadettę. Słuchała gorączkowo jakkolwiek pozornie wyglądała na zaspaną, prawie że nieprzytomną. To też tylko o tem objawieniu marzyła, pasąc owieczki wśród głuchego milczenia pustej okolicy. Śniła na jawie o Pani, jasnością otoczonej i lekko płynącej po traw kobiercu; myśl Bernadetty ulatywała ku temu marzeniu, usta jej szeptały pacierze a w wątłych jej pauszkach migały przesuwane paciorki, bezustannie odmawianej koronki.
Tak spłynęły Bernadecie lata jej dzieciństwa