Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Włócząc nogami, szła za Heleną, życząc jej wszelkich łask nieba; kiedy już była przy panu Rambaud, znowu zaczęła mówić o doktorze. Ten! toby miał ładny pogrzeb, gdyby umarł, i biedni ludzie, których leczył darmo, szliby za jego ciałem! Był trochę birbantem, temu nikt nie zaprzeczał. Panie z Passy znały go dobrze. Ale to mu nic nie przeszkadzało wcale ubóstwiać żonę, tej tak ślicznej pani, która była mogła źle prowadzić się, a nie myśliła o tem wcale. Para prawdziwych turkawek. Czy pani widziała się z nim? Muszą być u siebie, żaluzye u okien ich podniesione. Tak kochali panią dawniej, tak byliby radzi uścisnąć ją! Tak cedząc urywanemi słowami, matka Fetu z ukosa spoglądała na pana Rambaud. Słuchał ją ze swą spokojną miną uczciwego człowieka. Wywołane wspomnienia, żadnego cienia nie rzuciły na pogodną twarz jego. Zdawało mu się tylko, że natarczywość tej żebraczki męczyła Helenę: z kolei dał jej jałmużnę od siebie i odprawił. Ujrzawszy drugi pieniądz biały, matka Fetu, zasypała ich podziękowaniami swemi. Za te pieniądze kupi sobie drzewa trochę i ogrzeje swoją chorobę. Tak, para prawdziwych gołąbków dowodem tego drugie dziecię, które pani powiła przeszłej zimy. W dzień chrzcin u drzwi kościoła, doktór wsunął jej w rękę sto susów. Nowo narodzona była śliczną dziewczynką; różowa tłusta, teraz musi już mieć czternasty miesiąc. Oh! dobre dusze poznają się, pani przyniosła jej szczęście. Boże daj, by pani nie znała zmartwień, obsyp ją wszelkiemi łaskami twemi. W imię Ojca i Syna i Ducha świętego, amen!
Podczas kiedy matka Fetu szła między grobami, bełkocąc trzy Ojcze nasz i trzy Zdrowaś Marya, Helena patrzyła na Paryż. Śnieg ustał; ostatnie płatki ułożyły się na dach powoli, jak gdyby zmęczone; szerokie niebo jasno popielate, poza mgłami, które topniały, różowa łuna słońca przedzierała się zwolna; ponad Montmartre tylko pas błękitu tak bladego, tak delikatnego jakby połysk białego