Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/313

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ją duszą. Kryjąc swą rozpacz, uciekła do sali jadalnej. Ksiądz poszedł za nią. Pan Rambaud szybko powstał i zbliżył się do małej, starając się odwrócić jej uwagę.
— Co to? mama krzyknęła, czy ją zabolało co? — spytała.
— Mama? — odpowiedział. — Ależ mama nie krzyknęła wcale, tylko się zaśmiała; tak wesoła jest, bo ty masz się lepiej.
W jadalnym pokoju Helena z głową, opartą na stole, ze złożonemi rękami, tłumiła łzy swe. Ksiądz pochylał się nad nią błagając, by się uspokoiła. Ale ona podniósłszy twarz zalaną łzami, oskarżała siebie, mówiąc, że zabiła córkę, i krótkiemi, urywanemi słowy wyznała mu wszystko. Nigdy nie byłaby upadła, gdyby Joanna była przy niej. Wypadek zrządził, że się spotkała z nim w tym nieznanym pokoju. Mój Boże! powinnaby umrzeć wraz z dzieckiem. Nie mogła żyć dłużej. Ksiądz przestraszony uspakajał ją,, obiecując przebaczenie nieba.
Zadzwoniono, głosy odezwały się w przedpokoju. Helena ocierała łzy, kiedy Rozalia weszła.
— Pani, to doktór Deberle...
— Nie chcę, żeby wchodził.
— Zapytuje jak się panienka ma.
— Powiedz mu, że umiera.
Drzwi były otwarte, Henryk słyszał te słowa. Nie czekając powrotu sługi, wyszedł. Codziennie przychodził, tę samą odbierał odpowiedź i wychodził.
Wizyty szczególne męczyły Helenę. Te kilka pań, które poznała była u pani Deberle, uważały za swój obowiązek odwiedzać ją i pocieszać. Pani de Chermette, pani Levasseur, pani de Guirand i inne jeszcze przychodziły. Nie żądały widzieć chorej, ale tak głośno rozpytywały o nią Rozalię, że głosy ich przebijały cienkie ściany mieszkania. Zniecierpliwiona wówczas Helena przyjmowała je w sali jadalnej, stojąc i odpowiadając krótko. Cały dzień była