Strona:PL Zola - Kartka miłości.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

radość z tego, że byli razem. Pomimo wszelkich usiłowań, jakich dokładał, by jej nie przestraszyć, patrzał czasem na nią z gwałtownem drżeniem, z twarzą zaognioną, zaczerwienioną. Ona sama utraciła swój dawny spokój, jakieś dreszcze przechodziły ją, opuszczała nieraz zmęczone ręce i czuła niemoc jakąś w całem ciele. Cały świat namiętności i żądz zdawał się budzić w nich.
Do tego doszło, że Helena nie pozwalała Joannie oddalać się od siebie. Doktór wciąż spotykał między sobą a nią tego świadka, który go śledził wciąż swemi czystemi oczami. Najwięcej jednak Helena cierpiała nad tem że nagle zaczęła się uczuwać zmięszaną wobec pani Deberle. Kiedy ta wracała z włosami rozrzuconemi ze swoich wycieczek po Paryżu i nazywając ją „moja droga,“ opowiadała gdzie była i co robiła, Helena nie mogła już jej słuchać spokojnie i z uśmiechem; czuła w swem sercu jakąś burzę uczuć, których nie chciała zrozumieć. Był między niemi niby wstyd, niby żal. Potem uczciwa jej natura brała górę; wyciągała rękę do Julii, nie mogła jednak wtsrzymać się od fizycznego dreszczu, jaki sprawiało jej dotknięcie palców przyjaciółki.
Tymczasem pogoda zepsuła się. Deszcze zmusiły szukać schronienia w japońskim pawilonie. Ogród, tak czysty przedtem, zamienił się na jezioro. Jak tylko jednak jaki promień słońca przedarł się pomiędzy dwiema chmurami, trawy natychmiast podnosiły główki swe, otrząsając się z wilgoci, a na każdym kwiatku bzu, zwisała perełka wody. Pod wiązami wielkie krople spadały.
— Na koniec w sobotę — rzekła pewnego dnia pani Deberle. — Ach! moja droga, padam ze znużenia... Nieprawdaż? przyjdziecie o drugiej. Joanna otworzy bal z Lucyanem.
I zachwycona przygotowaniami balu swego, a zarazem ulegając potrzebie wylania się, objęła Helenę i mocno ucałowała w oba policzki.