Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/367

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tysiąc dwieście franków, — za pięćset franków. Potrzeba zmusza właścicielkę do takiego ustępstwa.
Nie spiesząc się, otworzyła swój worek, mimo pomięszania i wzrastający przestrach doktora; po chwili wyciągnęła stamtąd bardzo zgrabny naszyjnik, z przodu wysadzany jedynie siedmiu perłami, lecz owe perły posiadały zaokrąglenie, blask i czystość, podziwienia godne.
Całość wychodziła nadzwyczajnie uroczo, niewymownie świeżo.
Doktór w mgnieniu oka osądził, iż ów naszyjnik, włożony na delikatną szyję Klotyldy, będzie zupełnie odpowiedniem, zupełnie naturalnem przyozdobieniem owej cery jedwabistej, która sprawiała na nim, ile razy przyciskał do niej swe wargi rozpalone, wrażenie kwiatu.
Jakiś inny klejnot tworzyłby jedynie niepotrzebny dla niej ciężar; te perły zaś świetnie odpowiadały jej młodości.
I już, już, ujął ów naszyjnik w palce drżące, już odczuwał boleść śmiertelną na myśl o potrzebie oddania go z powrotem. A przecież jeszcze usiłował bronić się pokusie, wciąż jeszcze zapowiadał, iż nie posiada pięciuset franków, podczas gdy kupcowa, bez przestanku, głosem obojętnym, ciągle wychwalała sposobność zrobienia dobrego sprawunku, który ma swoją odpowiednią wartość.
Nakoniec po upływie kwadransa, kiedy już osądziła, że bądźcobądź nie zdoła się on jej wymknąć, oświadczyła nagle, bez żadnych przygotowań, iż, jak dla niego, odstąpi naszyjniki za trzysta franków; i Pascal poddał się, jego namiętność obdarowywania bowiem, jego potrzeba robienia Klotyldzie przyjemności, tudzież przy-