Strona:PL Zola - Doktór Pascal.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ponieważ syn, Karolek, wielce się mu nie podobał zarówno z powodu swej piękności, noszącej piętno śmierci, jak i z powodu swej powierzchowności królewsko-chorobliwej, oraz niedołężnej, dlaczego nie mógłby sprowadzić do siebie, do Paryża siostry, Klotyldy? Myśl o stałym pobycie kobiety w jego domu zawsze niezmiernie go przestraszała, ponieważ wątpił o każdej z nich, gdyż zbyt wcześnie zaczął z niemi przestawać; tę ostatnią przecież, Klotyldę uważał niemal za matkę prawdziwą. Powtóre, skoro już raz zamieszkałaby u niego kobieta uczciwa, dużo musiałoby się w nim samym i naokoło niego zmienić, a to byłoby wcale dobrze. Co najważniejsza, ojciec nie odważyłby się przysyłać mu dziewczyn przeróżnych. Podejrzywał go zaś, że robi to naumyślnie, by go czemprędzej zabić i zagarnąć po nim jak najprędzej majątek. Obawa i nienawiść, żywione ku ojcu, przechyliły ostatecznie szalę.
— Czy ty nie wychodzisz za mąż? — spytał, chcąc wybadać teren.
Klotylda zaczęła się śmiać.
— Och! nie śpieszy mi się wcale a wcale.
Następnie z rodzajem kaprysu na twarzy, patrząc na Pascala, który podniósł głowę, dodała:
— Zresztą kto tam wie?.. Może wcale nie pójdę za mąż.
Lecz Felicyta tutaj głośny założyła protest. Widząc ją bowiem tak przywiązaną do doktora, często w duszy życzyła sobie, by związek małżeński Klotyldy, rozerwał ową przyjaźń. Chciała widzieć syna osamotnionym, zgnębionym, oraz upadłym na duchu, by wówczas zapa-